fbpx

Idąc na szczyt, mam pod górę? Super…

Idąc na szczyt, wcale się nie dziwię, że mam pod górę. Spodziewałam się tego i byłam na to przygotowana. Kupiłam solidny plecak, dobre buty, mapy, wszystko co może mi się przydać i rozpoczęłam swoją drogę. Trochę już trwa. Trochę za długo, bo cały proces zaczyna być nieco denerwujący. Moja góra zaczęła mnie wkurzać.

Jeśli wiesz o czym mówię, to przybij piątkę, jedziemy na jednym wózku. Mam takie chwile, kiedy jedynym pragnieniem jest rzucić wszystko i mieć spokój. Posiadam jasno wyznaczony cel. Pracowałam nad nim kilka miesięcy, wykorzystując różne modele i techniki. Towarzyszy mi pieczołowicie dobrany zespół. Wokół mnie pełno narzędzi, które w teorii powinny mnie maksymalnie motywować. Znajdziesz tu wszystko, od książek różnych mówców, po wydrukowane cytaty i mapy marzeń. Codziennie spisuję swoje sukcesy, które stanowią naoczny dowód, że działam sumiennie. Staram się być radosna i energetyczna oraz szukać niestandardowych rozwiązań, również tych wybijających ze strefy komfortu.

Jednym słowem wspinam się na tę denerwującą górę. Przychodzi jednak taki moment, kiedy zastanawiam się ile jeszcze można iść i iść? Kto ma na to czas i siłę? I właściwie po co, ja się tak męczę?

Jeśli czujesz czasem to samo, to wiedz, że właśnie jesteśmy w najtrudniejszym momencie swojej wspinaczki. Prawda jest okrutna, mamy dwa wyjścia. Albo mimo wszystko idziemy na nasz szczyt, albo rzucamy wszystko i po prostu mówimy „dość”, dziękuję, postoję.

Opcja numer dwa kusi i nęci swoją prostotą. Wystarczy zatracić się w codzienności. Moją najczęstszą wymówką jest „nie mam czasu”, bo łatwo mogę ją obronić. Wystarczy, ze otworzę kalendarz, który tonie w morzu zadań, by przekonać innych oraz samą siebie, że moja doba jest za krótka. Gdzie mam jeszcze wcisnąć dodatkowe działania? Musiałabym nie spać, a przecież tyle się mówi o zdrowym trybie życia, wysypianiu się itp. Jestem pewna, że czujesz ten mechanizm 😉

Druga droga to niestety znowu wysiłek, wspinanie się i zaginanie czasoprzestrzeni, żeby znaleźć dodatkową do działania. Niestety, ale jest to możliwe. Wymaga sporych umiejętności organizacyjnych, ale jednak się da. Trudno się do tego przyznać, ale w końcu trzeba dostrzec fakt, że w jakiś sposób dotarło się do połowy góry. Ten niewygodny fakt, często podważa wiarygodność ukochanych wymówek, za co szczególnie go nie lubię. Niestety brak mojej sympatii nie sprawi, że nagle zniknie.

Mówią, że najtrudniej zrobić ten pierwszy krok. Ja twierdzę – wytrwanie w swoich postanowieniach to prawdziwe wyzwanie. Idziesz, męczysz się, działasz…a do szczytu daleko. Mało tego, czasem po miesiącach walki nadal go nie widzisz.  Kończą się zapasy cierpliwości, pojawiają chwile zwątpienia, wewnętrzny krytyk staje się coraz głośniejszy.

I co teraz? Co zrobić, jeśli czujesz zmęczenie materiału, a mimo wszystko Twój cel jest dla Ciebie tak ważny, że decydujesz się na dalsze starania? Ja w takich momentach siadam i czekam. Biorę to na przetrzymanie.

Dlaczego? Bo nie chcę być zła na moją górę.  Nie chcę się „przezwyciężać” i iść z zaciśniętymi zębami. Wbijając flagę na szczycie, nie chcę myśleć „no w końcu” i paść na ziemię, tylko pomyśleć „wow ale świetny widok”. Chcę cieszyć się z wędrówki, doceniać każdy jej element. Nie zobaczę wszystkich możliwości, jeśli będę po prostu wkurzona i zmęczona.

Niedługo święta. Postanowiłam spędzić ten czas również ze sobą. Rodzina jest ważna, przyjaciele też, ale przyszedł moment, kiedy trzeba wrócić do źródeł, pozbierać myśli, zgubić się i na nowo odnaleźć, odzyskać radochę z osiągania celu. Czas położyć się na łące i nie przejmować niczym. Odłożyć ciężki plecak, schować mapę. Nie myśleć o terminach i konieczności zdobycia wszystkiego.

Proces regeneracji zaczęłam kilka dni temu od wgapiania się w moją mapę marzeń, czytania książki, którą dostałam od przyjaciela i przeglądania cytatów motywacyjnych, codziennie dostarczanych przez Asię. Moje narzędzia znowu zaczynają być skuteczne, bo dziś jest już lepiej 🙂 Jeszcze nie ruszam się z miejsca, ale ta góra przestała wzbudzać negatywne emocje. A to całkiem miły początek nowego rozdziału, prawda? A Ty co robisz, kiedy nie chce Ci się działać?

Dziękuję za przeczytanie moich wskazówek.
Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie napisać
Trzymam kciuki za Twój rozwój zawodowy
i życzę samych sukcesów.

doradca kariery

Przeczytane? Bardzo się cieszę!

Czas wziąć sprawy w swoje ręce! Zacznij działać, zanim znajdziesz tysiąc wymówek, dlaczego chcesz jeszcze poczekać. Nie ma lepszego momentu na rozpoczęcie swojego treningu kariery, jak właśnie teraz.

Ciekawe? Chcesz więcej?

Zapisz się na newsletter. Otrzymasz nie tylko powiadomienia o nowych treściach na blogu, ale też dwa bezpłatne autorskie poradniki, prawdziwe skarbnice wiedzy, które od ręki pomogą Ci w planowaniu Twojej kariery.

1 thought on “Idąc na szczyt, mam pod górę? Super…”

  1. Nie mam dnia, kiedy nie chce mi się działać, ale są dni zwątpienia…ile jeszcze, jak daleko, ile jeszcze wytrzymam…zwykle wtedy znikam w kuchni piekę ciasto, albo przygotowuję coś ekstra na obiad, niestety nadal wywołuje wyrzuty sumienia, że jeszcze nie zarobiłam na składniki, że tak dłużej być nie może, więc wychodzę z kuchni, patrze na moje uśmiechnięte najedzone pysznościami dzieci, patrzące na mnie z miłością i …robię kolejny krok… na dzisiaj to reklama na FB. Nie potrzebuje motywacji, potrzebuje jeden mały drobny efekt, żeby móc dalej iść.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *