Przyznajcie się, czasem nie wiecie co tam wpisać…
Świetnie jak masz życiową pasję i możesz mówić o niej godzinami. Wpisujesz wówczas lekko : motoparaltornie, origami, ikebana, narciarstwo – ekstra!
Zazwyczaj kończy się to jednak tak: „A dobra! Wpiszę: książki, muzyka, podroże”– KLASYK 🙂 Kogo to może interesować? Przecież to CV i najważniejsze są: designerska grafika, fota od najlepszego fotografa z biznesową pozą, prawidłowe dane, wykształcenie, kluczowe i dobrze przemyślne kompetencje, doświadczenie w dobrych firmach, klauzula o ochronie danych osobowych.
Mamy szczęście. Dostajemy zaproszenie na rozmowę rekrutacyjną i to w tej super firmie i na wymarzone stanowisko. Myślisz sobie: ”Świetne te moje CV. Troszkę przekoloryzowane, ale wybronię się”.
Przychodzisz punktualnie, odpowiednia aparycja jest, wystarczy tylko opanować nerwy i będzie ok. Rekruter wydaje się miły, zaprasza, przedstawiacie się, siadasz, wygodne krzesło, czyta Twoje CV. Pada pierwsze pytanie: „O! Widzę, że lubi Pan/Pani czytać książki. Jaką literaturę Pan/Pani lubi?” Siedzisz i myślisz: „O co chodzi? Ja chcę porozmawiać o moich mocnych stronach a nie o książkach!”
Wymyślasz, że kryminały, bo mocne i trzymają w napięciu, masz kilka ulubionych i wg Ciebie koniec tematu. Nic bardziej mylnego.
Pytanie drugie: „Jakiego autora i tytuł by mi Pan/Pani polecił/a i dlaczego?” albo „Proszę opowiedzieć fabułę swojego ulubionego kryminału?”Zaczynasz się denerwować, nie wiesz jak wybrnąć, kręcisz, dukasz i czujesz jak upływa Twoja pewność siebie. Podczas dalszej rozmowy nie możesz się skupić na rzeczach ważnych. Cały czas myślisz jak spaliłeś tą rozmowę na początku i wiesz, że nie poszło dobrze.
Proste pytania, a jak bardzo weryfikują kandydata. Przede wszystkim jesteś wówczas wiarygodny, pewnie odpowiadasz na pytanie, tworzy się luźna atmosfera, stres znika, z pewnością to dobry moment, żeby zostać zapamiętanym, wyróżnić się. O to przecież chodzi w spotkaniu rekrutacyjnym.