Zachowania niektórych kandydatów wciąż mnie dziwi, a w skrajnych przypadkach doprowadza do głębokiego szoku. Naprawdę czasami się zastanawiam co ludzie mają w głowach i czy myślą o konsekwencjach…Dziś pokaże Ci dość łagodną listę „przewinień”, mam nadzieję, że nie znajdziesz na niej nic co sam robisz 🙂 Zobacz jak to wszystko wygląda oczami doradcy kariery, pracodawcy i headhuntera 🙂
WYSŁANIE DZIWNEGO MAILA
Kiedy wysyłasz do kogoś wiadomość warto zadbać o jakiś jej logiczny układ. Niestety nie czytam w niczyich myślach, ale zaczynam rozważać pójście na kurs wróżenia z fusów. Niektóre maile są absolutnie niezrozumiałe, długie, męczące i nie wnoszące absolutnie nic. W związku z tym jedyne co mi się nasuwa na myśl to pytanie „po co coś takiego wysyłać i właściwie dlaczego ja to właśnie czytam i jak mam na to zareagować?”. Myślałam, że to tylko mój problem ale niestety okazało się inaczej. Większość moich znajomych przedsiębiorców skarży się na tego typu dziwne maile, które od razu lądują w koszu i nie mają szansy na uzyskanie jakiejkolwiek odpowiedzi. Jak zatem napisać odpowiednią wiadomość, by znalazła ona uznanie w oczach odbiorcy?
- opisz krótko czym się zajmujesz, kim jesteś, skąd się znamy, żebym mogła Cię jakoś umieścić w pamięci,
- przedstaw swoją ofertę, zadaj konkretne pytania, opisz krótko swoją sytuację,
- w kilku zdaniach nakreśl czego ode mnie potrzebujesz, jaki masz problem, jakie są Twoje potrzeby.
Dzięki temu będę wiedziała co dalej z tym mailem zrobić. Nie wysyłaj też pustych wiadomości. Wczuj się proszę w sytuację odbiorcy – ma sporo rzeczy na głowie, mnóstwo spraw do załatwienia i nagle dostaje pustą lub niezrozumiałą dla siebie wiadomość z jakimś dziwnym załącznikiem. Co robisz? Poświęcasz czas na analizę przypadku? Zastanawiasz się i próbujesz dociec co autor miał na myśli? Dokładnie studiujesz załączone dokumenty, by poznać intencje adresata? Nie. Kasujesz i idziesz dalej ewentualnie odpisujesz coś ” z grzeczności”, na szybko i pobieżnie. I teraz odpowiedz sobie na jedno pytanie…czy na taką zwrotkę liczysz?
PALENIE BIZNESOWYCH MOSTÓW
Miałam ostatnio taką sytuację – między mną a klientem doszło do nieporozumienia, które zdenerwowało go na tyle, że napisał skargę do mojego partnera biznesowego. Jako firma zewnętrzna mogłam się wypiąć, powiedzieć, że nie chcę dalej prowadzić tego zlecenia i mieć święty spokój. Pewnie gdybym się mocniej zdenerwowała mogłabym nawet powiedzieć kilka niewygodnych słów – w końcu kto mi zabroni? Jestem sobie sama szefem. Zamiast unoszenia się honorem zadzwoniłam jednak do Pana i poprosiłam o chwilę uwagi. Spokojna i rzeczowa rozmowa oparta na logicznych argumentach, a nie emocjach poskutkowała tym, że Pan mnie przeprosił, napisał sprostowanie oraz dokupił dodatkową usługę.
Dlaczego przytaczam tę sytuację? Bo obserwuję zmianę, która zachodzi na rynku. W dobie ogromnych możliwości coraz częściej i łatwiej olewa się pewne standardy. Przecież jak nie ten klient to następny. Jak nie ten pracodawca to inny. I tak dalej. Łatwiej dziś pali się mosty niż je odbudowuje. Wystarczy jedno nieprzychylne zachowanie by doprowadzić do końca relacji. Nie walczy się, nie wyjaśnia. Po prostu podkłada się ogień i obserwuje spektakularny wybuch, po czym odwraca się na pięcie i z dzikim triumfem idzie dalej.
Mi zawsze powtarzano, że nieważne jak ktoś się zachowuje, ważne co ja z tym zrobię i jak na to zareaguję. Mogłabym być śmiertelnie obrażona za to, że zamiast bezpośrednio do mnie, klient napisał do „wyższej instancji”. Mogłabym ale po co? Dla mnie ważniejsze było to, by sprawę po prostu wyjaśnić i załatwić, a nie stawiać na ostrzu noża.
Pewnie teraz pojawią się głosy czy jestem taka mądra jak ktoś mnie oszukuje, wykorzystuje lub hejtuje. Tak. Wtedy też jestem taka. Moja filozofia jest jedna: niech im ziemia lekką będzie. To co chcę ucinam, oddalam się i zamykam na wspólne działania ale nie robię nikomu pod górę, nie morduję, nie robię czarnego PR bo nigdy nie wiadomo gdzie się jeszcze spotkamy i kim są nasi wspólni znajomi lub klienci. W relacjach osobistych jestem nieugięta i bardzo stanowcza ale biznes rządzi się nieco innymi prawami i warto o tym pamiętać. Takie podejście bardzo mi pomaga bo już nie raz się przekonałam, że po jakimś czasie emocje opadają i można wspólnie usiąść do stołu prostując sprawę.
NIEPRZYGOTOWANIE DO ROZMOWY
Umawiając się na spotkanie zawsze określam jego cel, co ma wnieść, co chcemy wypracować. Dzięki temu wiem, że nie będzie to stracony czas i może stać się początkiem wspaniałego projektu. Czy tak jest zawsze? Oczywiście nie. Bardzo często zdarza się, że ktoś kogo zaprosiłam do rozmowy przychodzi kompletnie nieprzygotowany, a kawę z doradcą kariery pomylił ze spotkaniem z przyjaciółką. W takim wypadku mówiąc kolokwialnie „witki mi opadają”. Naprawdę. Nie wiem co powiedzieć, z trudem powstrzymuję targające mną emocje.
Jeśli idziesz na spotkanie rekrutacyjne / rozmowę lub obiad biznesowy bądź przygotowany.
- dowiedz się czegoś o osobie, z którą się widzisz lub firmie gdzie chcesz pracować,
- zastanów się co możecie dla siebie zrobić nawzajem, określ swoje potrzeby,
- przygotuj swoją ofertę współpracy oraz odpowiedź na pytanie, dlaczego to właśnie z Tobą warto pracować,
- pomyśl o tym jak wspólnie możecie rozwiązać jakiś problem, bazując na Twoich i kontrahenta zasobach.
Taki draft pomoże Ci w sposób efektywny spożytkować czas spędzony z drugą osobą. Pamiętaj szanuj swój czas ale pamiętaj też o tym, że dla innych ludzi ich własny też jest ważny. Przychodząc z gotowymi rozwiązaniami i przemyśleniami pokazujesz, ze traktujesz drugą stronę poważnie i tego samego wymagasz też od niej. Już od pierwszej rozmowy budujesz swoją pozycję negocjacyjną oraz wizerunek, z jakim będziesz kojarzony. Warto zadbać by był jak najbardziej pozytywny, prawda?